piątek, 11 stycznia 2013

Spotkanie nad morzem




Eliza szła powoli brzegiem morza, fale rozbijały się o brzeg, a woda
sięgała nieskończenie daleko, jakby łącząc się z niebem i zostawiając
za sobą tyle tajemnic.
Nagle usłyszała złośliwy śmiech i słowne zaczepki tak bardzo jej znane,
których sama doświadczyła w dzieciństwie.
Zauważyła grupkę chłopaków, zabierających plecak innemu chłopcu i
biegających dookoła niego śmiejąc się w tak złośliwy sposób, że dziewczyna
od razu straciła dobry humor.
-No dalej Styles, złap mnie! Nie widzisz mnie!?- krzyknął i zaczął biec
wkoło brązowowłosego chłopaka, trzymając w ręku jego plecak i znów
śmiejąc się złośliwie. Po nieudanych próbach uchwycenia rzeczy tam, gdzie
jej nawet nie było i szukaniu po omacku Eliza zrozumiała, że chłopiec
jest niewidomy.
Nagle usłyszała ciche łkanie chłopaka, który poddał się siadając na piasku.
Na ten widok serce Elizy ścisnęło się boleśnie.
-Hej!-krzyknęła, tak bardzo przepełniona wściekłością i smutkiem - zostawcie
go!
-O Styles, znalazłeś sobie ochroniarza? Widać ta dziewczyna jest chętna na
małą przygodę z nami - uśmiechnął się obleśnie.
Nie wiedząc co zrobić, zaczęła się rozglądać po okolicy i nagle jej wzrok
padł na radiowóz stojący przy pobliskiej knajpce przy plaży.
-Przyjechałam z tatą - powiedziała wskazując na radiowóz - na waszym
miejscu bym się wycofała - ostrzegła wyjmując telefon komórkowy.
Grupka chłopaków widząc to, zaczęła się wycofywać.
-Spokojnie maleńka, my tak dla żartów, prawda chłopaki? Poza tym
Harry to lubi - uśmiechnął się z kpiną.
Grupka chłopaków odeszła śmiejąc się głośno i popychając nawzajem.
Dziewczyna odetchnęła i wtedy jej wzrok padł na chłopaka. Jego włosy były piękne,
nigdy nie widziała włosów o takim kolorze, a gdy spojrzała w jego oczy aż zaparło
jej dech w piersiach.
Nigdy nie widziała tak pięknego, intensywnego odcieniu szmaragdu. Jego
oczy były ozdobione długimi, gęstymi, czarnymi rzęsami.
Tak intensywnie zielone…
Po prostu piękne- pomyślała.
-Hej, nic Ci nie jest?-spytała zatroskana-mogę jakoś pomóc?
-Zamknij się! -syknął nagle ku jej zaskoczeniu.
-Chciałam Ci tylko pomóc!-odpowiedziała zdenerwowana.
-Nie chce twojej pomocy, nie ma nic gorszego od litości!-wysyczał.
Wstał i ruszył w przeciwną stronę.
Nagle coś dostrzegła.
-Poczekaj, zostawiłeś plecak!
Ale już go nie było.
Przysięgła sobie że odda zgubę, choćby miała przychodzić nad
morze do końca wakacji.








Zobaczyła go, siedział na piasku pod drzewem, który rzucał cień
na jego sylwetkę. Oczy miał otwarte, ale nic nie widział co
symbolizował nieobecny wzrok skupiony w dal. Wyglądał, jakby
był całkowicie pochłonięty w swoich myślach.
Eliza podeszła bliżej, niemal tuż obok niego. Chłopak przez chwilę
siedział nieruchomo lecz nagle zmarszczył brwi, skupił wzrok i
zapytał, widocznie wyczuwając czyjąś obecność.
-Czego chcesz?-burknął.
Niemal podskoczyła zdenerwowana.
-Przyniosłam plecak-wyjąkała lecz nagle krzyknęła zdenerwowana-Przestań być taki!
Tym razem to brązowowłosy chłopak wyglądał na zakłopotanego.
-Dzięki-mruknął cicho.
Nie chciała jeszcze opuszczać chłopaka, mimo jego
nieprzyjemnego stosunku do niej, czuła do niego sympatię nie
litość, chciała mu to udowodnić.
Usiadła na piasku obok niego. Dostrzegła, że chłopak nieznacznie
się napiął.
-Mam na imię Eliza, a ty?
Chłopak odpowiedział po krótkiej chwili ciszy.
-Harry.
-Przyjechałam tutaj na wakacje z moim tatą-próbowała nawiązać
rozmowę-a ty gdzie mieszkasz?
-Tu niedaleko-odparł, a po chwili dodał-nie chce twojej litości.
-Ja się nad tobą nie lituję!-podniosła głos zdenerwowana-cholera,
chce tylko z tobą po prostu porozmawiać.
Harry dostrzegł w tonie dziewczyny iż mówi prawdę.Nie często
spotyka takie osoby, nie znosi być traktowany jak ktoś upośledzony.
Jestem niewidomy-pomyślał-ale przecież poza tym całkiem zdrowy,
normalny.
Ludzie zazwyczaj unikali brązowowłosego chłopaka zawstydzeni
perspektywą rozmowy z nim, jedynym wyjątkiem były zaczepki i
dokuczanie mu przez młodzież.
-Czym się zajmujesz-zapytała.
-A co mogę robić - zakpił - nie ma zbyt wielu rzeczy, którymi
mógłbym się zajmować.
Dziewczyna zrozumiała że w ten sposób chłopak chce jej
przypomnieć że jest niewidomy. Czuła się samotna, spędzając
wakacyjny czas bez swoich przyjaciół.
Desperacko próbowała znaleźć jakieś zajęcie.
Musi być coś co moglibyśmy zrobić razem-pomyślała.
Wyciągnęła z torby niedawno przeczytaną książkę z którą
nie mogła się rozstać. Ciągle powracała do fragmentów, które
najbardziej poruszyły jej serce.
-Słyszałeś o ''Wichrowych wzgórzach''?-zapytała nieśmiało,
trochę niepewna jak chłopak zareaguje na jej pomysł.
-Tak, od mamy-uśmiechnął się na to wspomnienie.
-Chciałabym ją przeczytać - powiedziała cicho- z tobą- dodała -mogę, proszę?
Chłopak siedział przez chwilę cicho, spuścił nieco głowę i
przytaknął.
Dziewczyna zaczęła czytać na głos ciesząc się z dzielenia tej chwili.









Dwa tygodnie później...

-Bałem się, że już nie przyjdziesz - westchnął, przesypując między
palcami rozgrzany piasek - smutno mi było, ludzie nie lubią
spędzać ze mną czasu.
-Nie mów tak!-krzyknęła -i mnie było okropnie smutno
samej w domu, ciągle o tobie myślałam wiesz?
Mimo iż próbował, Harry nie był w stanie powstrzymać
uśmiechu.
Poczuł na twarzy powiew świeżego morskiego powietrza, przeszły go
ciarki.
-Jak tu dobrze, prawda? tak pachnie.
-Co pachnie? Nie czuję.
-Powietrze pachnie! Wodą, słonością, wodorostami...
-Czym?
-Na brzegu rosną pod wodą łodygi, czasem sztorm wyrzuci na piach
mnóstwo wodorostów. Powiedz Elizo, jakie dziś morze?
Spojrzała nie dostrzegając nic szczególnego.
-Jak to jakie? Zwyczajne.
-Bo tam morze jest zwyczajne, jaki ma dziś kolor?
Eliza wyglądała na jeszcze bardziej zdezorientowaną.
-Niebieski?
-Popatrz dobrze, jakie jest całe, od brzegu aż do nieba.
Przesłoniła oczy ręką, starając się odróżnić odcienie wody.
-Przy brzegu rozwija się biała piana. Potem woda jest troszeczkę
brązowa, dalej niebieska, zielonawa, ciemnoniebieska, prawie
granatowa...
Harry uśmiechnął się rozkosznie, uchylił usta potakując i licząc
coś na palcach.
-A jeszcze?-nalegał.
-Pod niebem jasnoszary pas.
-A widzisz ile tego? Co jeszcze jest białe?
-Chmury...żagle...mewy.
-Chmury...żagle...mewy-powtarzał sobie cicho-białe...białe...
-Chodźmy stąd - podała mu rękę – wejdziemy do wody
tylko po kolana nie bój się.
Również podał jej rękę, sam nie mógł uwierzyć, jak bardzo ufał
Elizie. Wcześniej potęga morza wywoływała w nim strach.
Teraz nie bał się, nie tym razem, nie z nią.
Woda rozlewała mu się pod stopami, chłodząc je. Nagle uderzyła
większa fala, bryznęła wodą.
Dziewczyna spostrzegła muszelkę, naprawdę piękną o żywych
kolorach i niespotykanych kształcie.
-Muszelka, ale piękna!
Nagle pożałowała że nie ugryzła się w język, on nie mógł jej
zobaczyć.
-Pokaż.
Wręczyła mu muszelkę a on badał jej kształt, uśmiechnął
się lekko.
-Dziwna. Jaki ma kolor?
-Dużo kolorów! czerwony, biały, niebieski, coś podobnego do
niebieskiego...
Harry chciał ją oddać.
-Nie, weź proszę-odparła pośpiesznie.
Styles się zawahał, ale w końcu przyjął muszelkę i włożył
ją do kieszeni.
-Chciałbym Ci się dobrze przypatrzyć- poprosił
nieśmiało-pozwolisz?
-Jak to? Nie rozumiem...
-A tak... stój spokojnie, nie ruszaj się...
Czubkami palców przesunął powoli po czole dziewczyny, bardzo delikatnie
po brwiach, oczach, policzkach... Z góry na dół i znów do góry...
Elizie zrobiło się przykro, poczuła łaskotanie w gardle jak do płaczu, ale
stała nieruchomo ,poddając się życzeniu Harrego.
-No już wiem- uśmiechnął się -piękna jesteś!
Tym razem komplement wcale jej nie ucieszył.
-Chyba Ci się palce pomyliły-próbowała zażartować-jesteś ode mnie o
wiele ładniejszy!
-Ja? Skąd! Całkiem brzydki.
Dziewczyna aż się zapowietrzyła! Powinien wiedzieć!
-Nic podobnego! Jesteś bardzo, bardzo piękny.-dodała ze szczerością.
Styles zrobił się czerwony na twarzy i spuścił nieco głowę.
-Dzięki-wyjąkał nieśmiało.
Nagle zadzwonił telefon, Eliza pośpiesznie odebrała połączenie.
-Tak tato? O Boże to już ta godzina?! Dobrze idę.
A on już zrozumiał, że to koniec ich dzisiejszego spotkania. Zrobiło mu się
smutno.
-Muszę iść-odparła-tata.
-Rozumiem-powiedział cicho.
-Do jutra.
-Do jutra-odpowiedziała.
Spojrzała na Harrego i pod wpływem impulsu mocno go przytuliła.
Ten aż wstrzymał powietrze w płucach gdy poczuł jej ciepło.
Lecz oderwała się szybko i odeszła.
Wyciągnął muszelkę z kieszeni i przejechał palcem po krawędziach.
Ogarnęła go tęsknota.










Kroczyli leśnymi ścieżkami, wiatr poruszał liśćmi drzew, w
powietrzu unosił się dźwięk szumu liści a na twarz padały
promienie słońca wyłaniające się z pomiędzy drzew.
Isabella nie zwracała uwagi na żadne z tych zjawisk, była
całkowicie zaabsorbowana swoim towarzyszem.
Nagle zaczął podśpiewywać cicho i wesoło, echo rozniosło
się po lesie.Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i poczuła wilgoć
w oczach ze wzruszenia. Nagle roześmiała się głośno i
przytuliła Harrego tak bardzo radosna, że on jest szczęśliwy.
Ciepło rozlało się w jego klatce piersiowej, kiedy odwzajemnił
uścisk z jeszcze większym zaangażowaniem.
Nagle promienie słońca oświetliły polanę, do której dotarli.
dziewczyna spostrzegła, że znajdowało się na niej mnóstwo
krzaków malin.
Wraz z jej nowym postanowieniem zrobiło jej się bardzo
gorąco, ale nie mogła zrezygnować.
-Otwórz usta-oznajmiła-Harry zawahał się ale w końcu
zrobił to, o co go poprosiła.
Włożyła mu do ust soczystą malinę.
-Słodkie jak miód-zachwycił się smakiem owocu.
Jego twarz wyglądała tak szczęśliwie, że dziewczyna nie
mogła powstrzymać następnego ruchu.
Przycisnęła swoje wargi do jego i złożyła na jego ustach
delikatny i bardzo krótki pocałunek. Kiedy uświadomiła
sobie co właśnie zrobiła, przestraszyła się reakcji Harrego
-Przepraszam-wyjąkała łamiącym się głosem.
Harry był w szoku, stał tylko sztywno z lekko rozchylonymi
ustami i szaleńczo bijącym sercem.
Nagle również odwdzięczył jej się krótkim pocałunkiem.
Oboje oddychali nieco głośniej.
Nagle wyjąkała:
-Zrobiło się ciemno,może już wrócimy?
-Ciemno?- wysunął brodę w górę ciągle był
jeszcze rozproszony z powodu pocałunku, jego pierwszego
pocałunku-burza będzie-dodał.
-Ja się bardzo boję burzy, ciemno jest, nie wiem gdzie jesteśmy.
chwycił ją za rękę i poprowadził.
-Tam-wskazał-słychać morze.
Zanim doszli rozpadał się deszcz, kolejne spotkanie dobiegło
końca a Harry poczuł się przygnębiony, kiedy zrozumiał że to
pora by się rozstać.
Jutro znów się zobaczymy - ta myśl sprawiła że reszta jego dnia
nie była tak okropna jak myślał, że będzie.

Następnego dnia siedział i wsłuchiwał się w rozbijane o brzeg fale
morza. Wesołe krzyki dzieci bawiących się z rodzicami, szum wiatru.
Lecz najpiękniejszym dźwiękiem był głos Elizy, na którą właśnie
czekał. Był zaniepokojony, ponieważ była spóźniona, co się nie
zdarzało.
Nagle ktoś usiadł obok niego i oparł głowę o jego ramię.
To ona-wyczuwał ją każdą komórką swojego ciała.
Objął ją ramieniem.
-Tęskniłem-wyszeptał-spóźniłaś się.
Poczuł jak dziewczyna cała się napięła.
-Dziś wyjeżdżam-powiedziała cicho dławiącym głosem.
Zapadła chwila ciszy.
-C...co?- zapytał, miał nadzieję, że się przesłyszał.
Serce mu stanęło, w głowie mrowiło, a do płuc nie chciało się
dostać powietrze. Miał wrażenie, że zaraz zemdleje, a mimo to
nie chciał pokazać jak bardzo go boli, jak umiera wewnątrz.
-Wyjeżdżam Harry, dziś,zaraz.
Popatrzyła na ojca, który czekał na nią przy samochodzie.
Pożegnanie odkładała na ostatnią chwilę, ponieważ chciała
by ostatni dzień był wyjątkowy. Nie chciała widzieć smutku
na jego twarzy, nigdy.
Wstała, z jej oczu wydobywały się słone łzy, wielkie jak groch.
-Wrócę tu! Słyszysz? Wrócę!- krzyknęła głośno jakby
składała przysięgę przed całym światem.
-Będę czekał, zawsze będę czekał-wyjąkał łamiącym się
głosem i po jego policzkach popłynęły gorzkie łzy.
Przytuliła go mocno lecz zaraz się oderwała, pobiegła do auta, nie
zniosłaby dłuższego pożegnania.







Wrócił nad morze i usiadł na piasku, ze łzami w oczach i gulą w gardle.
Bez przerwy powtarzał sobie że nie ma nic złego, co by na dobre nie
wyszło. Chociaż prawdę mówiąc przez chwilę było mu trudno
zrozumieć jego przygodę z Elizą. Nie wiedział, co na tym zyskał.
Czuł jedynie, że stracił ukochaną i że było to niczym wielka, czarna,
grodowa chmura ,która zasłoniła na zawsze jego słońce. Potem jednak
zdał sobie sprawę że nie jest tak źle. W każdej chwili kiedy myślał o
niej, uśmiechał się. Spotkanie z nią a przede wszystkim pokochanie
jej było najlepszą rzeczą jaka mogła mu się przydarzyć.
-Dziękuję-wyszeptał, zamykając oczy i wyobrażając sobie, że jest
tutaj z nim.












5 lat później...

Zobaczyło go, nad tym samym morzem, w tym samym miejscu gdzie
przebiegło ich pierwsze spotkanie. Stał się mężczyzną, przystojnym
mężczyzną. Było tak, jakby te ostatnie lata nie miały znaczenia, jakby
ich spotkania nigdy nie miały przerwy, dalej dzielili marzenia, pragnienia,
sekrety...
-Eliza-jak zwykle wyczuł jej obecność, zastanawiała się jak to robi.
Nigdy nie spotkała bardziej niesamowitego człowieka.
Na jego szyi spostrzegła muszelkę którą mu podarowała, nosił ją na
łańcuszku niczym amulet.
-Harry-odpowiedziała lekko płaczliwym głosem, czuła wielką gulę w
gardle ze wzruszenia.
-Chodź tu! Przytul mnie! -rozkazał.
Padli sobie w objęcia ściskając się tak mocno, jakby chcieli się
wchłonąć nawzajem.
-Tęskniłam za morzem, za naszymi wycieczkami, rozmowami, za tobą-odparła kładąc nacisk na to ostatnie-Tak bardzo za tobą tęskniłam.
-Ja też, Boże! Nawet sobie nie wyobrażasz-dostrzegła wilgoć w
jego szklistych oczach.
-Przysięgnij, że będziesz moim przyjacielem, cokolwiek by się nie stało,
przysięgnij!
-Będę- odparł wycierając łzę z jej policzka - zawsze będę.




Zacznę od tego że pewnie błędów napierdzieliłam w cholerę xD Opowiadania najczęściej piszę w zeszycie bo publicznie się wstydzę T^T jeśli fabuła spodobała się komukolwiek
to może jeszcze coś wstawię w przyszłości a hejty też lubię czytać więc śmiało xD
Za ojczyznę xDD
Dedykacja dla : http://www.facebook.com/pages/Harry-jest-Bogiem-a-Jego-loki-nałogiem


Opowiadanie już wkrótce